Nazywam się Marcin Konieczny i jestem Mistrzem Świata (kat. 45-49) w Triathlonie na dystansie Ironman. Sprzętem do drenażu limfatycznego interesowałem się właściwie o momentu, kiedy tego typu urządzenia pokazały się na expo przed zawodami. Uznaję masaż (czy to manualny czy uciskowy) jako podstawową formę regeneracji po treningach. Wtedy jednak barierą była cena.
Celem na 2019 było złamanie 2h30’ w maratonie. Miałem świadomość, ze trening biegowy obciążać będzie nogi w znacznie większym stopniu niż treningi triathlonowy. Mój charakter pracy (jestem szkoleniowcem, średnio 80.000km w trasie na miejsca szkoleń w PL i za granicą) wykluczał regularność w odwiedzaniu salonów fizjoterapii. Stąd pomysł na zakup od Bardomed urządzenia WIC 2008M. Kilka miesięcy 2018 i cały 2019 pokazały mi, że idea masażu to jest to.
Wraz z oswajaniem się z urządzeniem zacząłem zauważać również jego obszary do poprawy. Wielkość, długość rękawów, siła ucisku i przede wszystkim mała mobilność – są to rzeczy, które w codziennym „domowym” funkcjonowaniu, nie przeszkadzają. W przypadku wyjazdów, mogą stanowić pewną uciążliwość.
Wtedy otrzymałem do testowania aparat „Care Pump MOVE6”
Testowanie przydarzyło się w najlepszym możliwym momencie. Wylatywałem na obóz klimatyczny. MOVE6, który zabrałem ze sobą zmieścił się w bagażu podręcznym zostawiając sporo miejsca w tzw. „kabinówce” na inne rzeczy. Jest to jedna z jego największych zalet. Samo urządzenie jest wielkości pudełka od butów. Ciężar 2kg (wraz z mankietami i kablami ok 3kg).
Wśród zalet urządzenia na pierwszy plan wysuwa się mobilność, wynikająca nie tylko z rozmiaru i ciężaru, ale przede wszystkim z baterii, w jaką jest ono wyposażone. 4 miesiące testowania, w różnych wariantach (mocy i rodzaju programu) pokazały, że średni czas użytkowania na baterii, wynosi 70’. Świadomość, że po treningu mogę wykonać masaż właściwie w dowolnym miejscu, nie będąc uwiązanym do przedłużacza, czy gniazdka jest dużym komfortem.
Kolejną zaletą jest możliwość włączania i wyłączania poszczególnych komór (mam 6 komorowe rękawy) ręcznie. Zdarzają się czasami okresy, kiedy czy to miejscowe zmęczenie, czy lekki uraz wymagają „łagodniejszego potraktowania” danego miejsca. Aparat daje możliwość wyłączenia z masażu danego miejsca w mankiecie. Mnie przydaje się to szczególnie po długich wybieganiach, kiedy chcę dać odpocząć np. stawom skokowym. Wśród rzeczy, z których mniej korzystam (choć jest to również mocno rozbudowane) to różnorodne programy, które sterują pompowaniem i rozluźnianiem komór. Przyznam bez bicia – nie wczytywałem się w ich znaczenie. Empiryczne doszedłem do tego, że najbardziej odpowiadam mi program „D” i korzystam tylko z niego (mimo, że jest ich aż 5).
Kolejna zaleta to wytwarzane ciśnienie w mankietach. Są one długie, więc zdarzało mi się niewłaściwie rozłożyć je (szczególnie w okolicach pośladka) i wtedy dokładnie odczuwałem co to znaczy, że urządzenie potrafi wytworzyć 250 mmHg. Cisną zacnie. Wspomniana długość mankietów (mam 173cm wzrostu) pozwala objąć nimi całą nogę ale również kawałek mięśnia pośladkowego oraz pachwinę.
Będąc w domu użytkuję urządzenie siedząc ze swoimi najbliższymi i nikt nie narzeka na hałas. Zdarzały mi się sesje masazu w miejscach publicznych (lotnisko, bar na plaży) i nikt nie zwracał uwagi na to, żeby urządzenie hałasowało.
Jeśli szukać wad, to jedyną jaką znalazłem jest brak możliwości śledzenia czasu trwania programu. Urządzenia daje możliwość ustawienia sesji między 10 a 60’. Szczególnie w tym dłuższym odcinku fajnie byłoby widzieć ile czasu zostało do końca